poniedziałek, 8 lutego 2016

Rozdział 1

''Pewnie pójdę do siebie, znajdę jakąś napaloną dziewczynę, wyciągnę ognistą whisky...''

- A więc gotowe?
- Jeśli tylko Rose nas nie wyda - mruknął James, jednak po chwili został uciszony przez wyżej wymienioną dziewczynę, która z całej siły walnęła go łokciem w okolice żeber.
  Jak w skrócie można opisać ich relacje? Właśnie tak. Ta dwójka ma tak odmienne charaktery, że potrzeba prawie cudu, aby w czymś się zgodzili. Mimo tego, że marzą żeby udusić siebie nawzajem przynajmniej kilka razy dziennie, to dalej są przyjaciółmi. Na czym się to opiera? Jednym z ulubionych zajęć Jamesa jest denerwowanie rudowłosej, jednak jeśli byłoby trzeba, to pierwszy rzuciłby się jej z pomocą, przy okazji rozpychając łokciami wszystkich, którzy chcieliby zrobić to przed nim.
- Nie wydaje mi się - odezwał się nagle Albus i przerzucił kolejną stronę w książce, którą właśnie czytał.
- Może mi ktoś powiedzieć, po co go tu zaprosiliśmy? - jęknęła Lily i podeszła w stronę swojego brata, a potem wyrwała mu tom z rąk i zdzieliła go nim po głowie. - Możesz nie psuć atmosfery?!
- Ona jest niebezpieczna! - zawołał poszkodowany i wyrwał swój skarb z rąk tego blondwłosego potwora.
- Sam jesteś niebezpieczny! - prychnęła młoda panna Potter i wróciła do stolika, przy którym siedziała reszta przyjaciół.
- Możemy kontynuować? - mruknęła zniecierpliwiona Rose i założyła ręce na piersi. Już od dobrych 20 minut powinna patrolować korytarze, a siedzi tu z... no właśnie.
- A więc - zaczęła Brittany rozkładając Mapę Huncwotów, którą James dostał od swojego ojca na szesnaste urodziny. - Jeśli tylko wyjdziemy korytarzem od zachodniej strony o równej 5 rano, to powinniśmy znaleźć się na błoniach przed Filchem.
- Dlaczego musimy robić to tak rano - jęknął Scorpius i przejechał sobie ręką po włosach. Naprawdę nie miał ochoty na to, aby zwlekać się z łóżka o świcie i paradować po korytarzach szkoły, żeby rozwiązywać problemy, których narobiła sobie Puchonka.
- Nikt nie każe ci iść - Rose wzruszyła ramionami, a Lily, z braku lepszego pomysłu, rzuciła w niego popcornem, który właśnie jadła.
- Buu!
- Przecież ona zachowuje się jak dzieciak! - jęknął Albus i wstał z miejsca, a potem w dziwny sposób zaczął wymachiwać rękami we wszystkie możliwe strony. W odpowiedzi blondwłosa również ''poczęstowała'' go swoją kolacją.
- Ty wstaniesz rano, a ty przestań marudzić - zarządziła Rose i pomachała długopisem przed oczami chłopaków. Po chwili ponownie usiadła na swoim miejscu i spojrzała na Britt, która czekała na to, aż będzie mogła kontynuować omawianie planu.
- A więc... Widzimy się przed Wielką Salą dokładnie o 4:45! Tylko bez hałasowania, bo ktoś nas złapie!
- Tak jest! - zasalutował Scorpius stając na baczność. Lily przewróciła oczami i zwróciła się w stronę Ślizgona.
- Zmieniasz podejście szybciej, niż przeciętna kobieta.
- Co ty wiesz o tym, co robią kobiety? - odgryzł się złośliwie i prawie przypłaciłby to życiem, gdyby James nie złapał rozwścieczonej siostry wpół kroku i nie posadził jej między sobą, a Brittany.
- Oddychaj, Cerberze! - zaśmiał się blondyn i uniósł ręce w geście kapitulacji. - Sam się sobie dziwię, ale zgadzam się z tobą, Al. Ona jest niebezpieczna!
- Nareszcie! - skomentował młodszy z braci Potter i przybił piątkę z wyżej wspomnianym chłopakiem.
- To... Jakie plany macie na resztę wieczoru? - odezwała się panna Roberts przerywając tym samym chwilę spokoju, jaka zapanowała w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Tak, słowo ''cisza'' zdecydowanie nie górowało w jej słowniku.
- Pewnie pójdę do siebie, znajdę jakąś napaloną dziewczynę, wyciągnę ognistą whisky...
- Starczy! - jęknęła Rose przerywając Scorpiusowi jego wyliczanie. - To, że wszyscy wiemy co robisz wieczorami nie znaczy, że od razu chcemy tego słuchać.
- Jak nie! - zawołał nagle James wywołując tym samym śmiech wszystkich zebranych w pokoju. No, może oprócz rudowłosej Krukonki.
- To co robimy? - spytał po chwili Albus. Brittany uśmiechnęła się tylko pod nosem i pokazała wszystkim zebranym, aby poszli za nią. Przyjaciele posłusznie wykonali polecenie, a po chwili zorientowali się, że stoją przed drzwiami prowadzącymi na błonia.
- Oszalałaś! - syknęła Rose i szybko się rozejrzała. - Powinnam w tej chwili patrolować korytarze, a łamię przepisy razem z wami!
- Nie przesadzaj - Puchonka machnęła tylko ręką i pchnęła drewniane drzwi. - Mam zamiar wybrać się na spacer, jest ładna pogoda.
- Jest ciemno.
- Brawo, Scorp - Lily przewróciła oczami i jako pierwsza zaczęła podążać przed siebie. Po sekundzie inni ruszyli za nią.
- A więc gdzie dokładnie idziemy?
- Przed siebie! - Albus westchnął cicho pod nosem. Dowiedzenie się czegoś od Britt, to jak rzucanie kulą w płot stojący 10 metrów dalej, kiedy się oślepło. Choć to drugie pewnie szybciej by się udało.
- Wykąpałabym się w jeziorze - odezwała się nagle Lily i uśmiechnęła się pod nosem.
- Ty chyba nie... - niestety Rose nie dane było dokończyć, ponieważ najmłodsza z klanu Potter pływała już w chłodnej wodzie. Chwilę za nią w jeziorze pojawił się James, Scorpius i Brittany. Z lekkim ociąganiem, ale po chwili również Albus. Tylko Krukonka stała na brzegu z miną, której nie sposób opisać słowami. Dziewczyna była po prostu dość mocno zszokowana. Dopiero po krótkiej chwili się ''ocknęła'' i zaczęła wymachiwać rękami na wszystkie strony i krzyczeć na swoich przyjaciół.
- Jestem prefektem i dam wam wszystkim szlaban! Nie... Jak dam szlaban, to spytają skąd wiem, że byliście na dworze... A może... Nie...
- Skończyłaś już gadać sama ze sobą? - spytał złośliwie Scorpius i ochlapał wodą Lily, która rzuciła w niego jakimś kamykiem.
- Macie stąd wyjść!
- Dobra, ludzie. Ona ma rację - odezwał się nagle James wychodząc z jeziora. Wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni, jednak Gryfon nic sobie z tego nie zrobił i powoli ruszył w stronę rudowłosej, która uśmiechała się triumfująco. Nagle przyspieszył kroku, szybko podniósł Krukonkę i wskoczył z nią do wody. Dziewczyna głośno pisnęła, kiedy jej ciało wylądowało w jeziorze, a po chwili zaczęła okładać pięściami sprawcę tego koszmaru.
- No nieźle - mruknął Scorpius zanosząc się śmiechem i pokazując na twarz Rose. Rudowłosa przejechała sobie ręką po policzku i zauważyła, że ma na niej resztki tuszu. Właśnie w tamtym momencie panna Weasley postanowiła, że nigdy w życiu więcej nie zapomni kupić wodoodpornego tuszu do rzęs.
- Bardzo śmieszne - warknęła dziewczyna i nieudolnie próbowała zetrzeć resztki makijażu. Po krótkiej chwili się poddała i odpłynęła kawałek dalej, bo zauważyła, że James najwyraźniej miał zamiar ją ochlapać.
- Daj spokój, Rose - Puchonka machnęła tylko ręką i zanurzyła się w wodzie na kilka sekund, a potem kontynuowała. - Tęskniłam za tym miejscem.
- Kto by pomyślał, że Brittany Roberts zatęskni za szkołą - zaśmiał się Albus wychodząc na pobliski mostek.
- Wiesz co mam na myśli - mruknęła brunetka. - Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie te głupie ochraniacze.
- Nikt nie kazał ci ich kraść.
- Nie kradłam ich, ok James?! Po prostu stęskniłam się za lataniem i nie chciałam czekać na mecz, więc...
- ...więc postanowiłaś pójść w nocy na boisko i sobie pograć - skończyła za nią Rose. - A potem zapomniałaś oddać ochraniaczy, które miałaś na sobie i chcesz to zrobić jutro rano.
- Świetnie, że wyjaśniłaś to, co wszyscy doskonale wiemy - wtrącił sarkastycznie Scorpius, a rudowłosa zmierzyła go spojrzeniem.
- W każdym razie... - zaczęła znowu Brittany. - Jutro to załatwimy i będzie po problemie.
- Jakim problemie? - usłyszeli nagle czyjś głos i wyprostowali się. Panna Weasley jako jedyna wyszła z jeziora i stanęła przed wysokim chłopakiem, który patrzył na nią ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy. - Rosie? - dziewczyna poczuła, że jej policzki nabierają dość ciekawego odcienia czerwieni. Zawsze tak reagowała, kiedy stojący przed nią przyjaciel zdrabniał jej imię. Czy jej się podobał? Nie! Może... Tak troszkę!
- Connor? Co ty tu robisz? - wydukała po chwili Krukonka starając się, aby jej głos zabrzmiał najspokojniej, jak tylko się da.
- Mieliśmy patrolować korytarze, zapomniałaś? Szukałem cię - rudowłosa miała ogromną ochotę walnąć się parę razy w głowę. Całkiem zapomniała o tym, że to Connor miał być jej dzisiejszym partnerem. Już miała zamiar zacząć się tłumaczyć, kiedy nagle przypomniała sobie, że całą twarz ma umazaną tuszem do rzęs. Gwałtownie pisnęła i schowała się za Scorpiusem, który akurat wychodził z wody. Ślizgon spojrzał na nią unosząc brwi, jednak nie odezwał się nawet słowem. Zwrócił się natomiast w stronę przyjaciela dziewczyny, za którym nie przepadał już od dłuższego czasu. Nie było tu jakiegoś drugiego dna. Ich rodziny od zawsze się nie lubiły, więc nienawidził go tak po prostu. Dla zasady.
- Zjeżdżaj stąd, Smythe.
- Spokojnie! - bronił się szatyn unosząc ręce w geście kapitulacji. - Chciałem tylko sprawdzić, czy wszystko ok z Rose.
- Nie martw się Connor, po prostu na śmierć zapomniałam o tym patrolu - odezwała się wyżej wymieniona, nawet nie wychodząc zza pleców przyjaciela. - Porozmawiamy jutro, ok? - dodała chcąc jak najszybciej pozbyć się Krukona. Nie chciała, żeby oglądał ją w takim stanie.
- Jesteś pewna? - słysząc pytanie Lily westchnęła głęboko i zeskoczyła z kamienia, na którym siedziała, a potem podeszła w stronę rudowłosej.
- Wisisz mi przysługę - syknęła jej do ucha i ruszyła w stronę szatyna. - Cześć! Słuchaj, mam pewien problem i koniecznie musisz mi pomóc! - Gryfonka chwyciła chłopaka za ramię i zaczęła prowadzić w stronę Hogwartu. Rose odetchnęła z ulgą i wyszła z ''ukrycia''.
- Dzięki - rzuciła w stronę Scorpiusa i usiadła na mostku obok Albusa. Wszyscy przyjaciele spojrzeli wyczekująco w jej stronę, co tylko dodatkowo ją zirytowało. Podniosła się na równe nogi i bez słowa ruszyła w stronę szkoły.
- O co jej chodziło? - odezwał się po krótkim czasie James marszcząc brwi.
- Żartujesz sobie? - prychnął Albus patrząc na brata. - Zakochała się - starszy Potter słysząc te słowa drgnął lekko, jednak na jego szczęście nikt tego nie zauważył.
- Myślicie, że ten cały Connor słyszał naszą rozmowę? - wszyscy spojrzeli na Brittany i wzruszyli ramionami. Prawdę mówiąc nie mieli pojęcia, czy Krukon nie usłyszał za dużo. Mieli jednak nadzieję, że tak się nie stało.
~~*~~


- To twoja wina! - jęknęła Rose patrząc z wyrzutem na Jamesa.
- Mogłaś iść sobie w prawo razem z tamtym idiotą, a nie łazić za mną!
- Przestań odwracać kota ogonem!
- Nic nie trzeba byłoby odwracać, gdyby twój przygłupi przyjaciel nie polazł za nami na błonia!
- Przestań! - zaperzyła się rudowłosa i odwróciła plecami w stronę Gryfona.

Kilkadziesiąt minut wcześniej
- Wszyscy są? - spytała Brittany wchodząc do opuszczonej klasy i rozglądając się. - Lily, James, Albus, Rose... Scorpius! - krzyknęła patrząc na śpiącego pod ścianą Ślizgona, jednak ten ani drgnął. Lily postanowiła to wykorzystać i bez chwili namysłu podeszła w stronę chłopaka, a potem z całej siły kopnęła go w nogę. Malfoy gwałtownie się obudził i spojrzał na stojącą nad nim dziewczynę z chęcią mordu w oczach. Blondynka uśmiechnęła się tylko słodko i wróciła na swoje poprzednie miejsce.
- Dzięki Lily... - powiedziała powoli Puchonka i kontynuowała. - Musimy podzielić się na dwie grupy. Jedni pójdą tym wejściem, a drudzy tym - tłumaczyła jeżdżąc palcem po Mapie Huncwotów. - Ja przewodzę jedną grupą, a James drugą.
- Dlaczego on?! - zawołała oburzona panna Potter.
- Bo tylko on wie gdzie jest tajne przejście - słysząc odpowiedź Lily zacisnęła usta w wąską kreskę i odwróciła się plecami do wszystkich na znak buntu. Po chwili jednak podeszła w stronę swojego najstarszego brata i oznajmiła, że idzie z nim. Nie miała najmniejszego zamiaru robić tego, czego chciała ta świrnięta Puchonka.
- Ja na pewno nie pójdę z tym potworem! - wycedził Scorpius pokazując na niską blondynkę, która zabijała go wzrokiem i stanął obok Brittany. To samo po chwili zrobił Albus, a Rose pewnym krokiem udała się do drugiej grupy.
- A więc spotykamy się na miejscu! Tylko nie dajcie się złapać! - zawołała jeszcze Roberts i pokierowała swoją grupę w danym kierunku.
- My też lepiej ruszajmy - zarządziła Rose patrząc na zegarek. Po chwili cała trójka podążała już w wyznaczonym kierunku. Przez chwile szli przed siebie w kompletnej ciszy, jednak zaraz Lily postanowiła ją przerwać.
- Jak z Connorem? - rzuciła nonszalancko.
- Lily! - jęknęła rudowłosa delikatnie przypominając przyjaciółce, że nie są same.
- James, idź sobie.
- Sama sobie idź! - żachnął urażony Gryfon i narzucił szybsze tempo. - Gadajcie sobie o czym chcecie, mam to gdzieś.
- Nie będziemy o niczym gadać! - zarządziła Rose zatrzymując się na chwile i rozglądając, bo znaleźli się na rozdrożu. - Którą drogą my mieliśmy iść?
- To chyba nie jest nasz największy problem - wydukał James lekko napiętym głosem. Dziewczyny spojrzały na niego i zauważyły, że ktoś zbliża się w ich stronę. Był to nie kto inny, jak Connor Smythe we własnej osobie.
- To jest chyba jakiś żart! - jęknęła zirytowana Gryfonka ruszając w stronę chłopaka z wyciągniętym przed siebie palcem. - Podsłuchiwałeś nas wczoraj! - szatyn jednak kompletnie zignorował zdenerwowaną blondynkę i zwrócił się w stronę rudowłosej przyjaciółki.
- Rose, jesteś prefektem naczelnym. Nie chcę, żebyś łamała regulamin z... nimi.
- Oni to moi przyjaciele - powiedziała czując, że wzbiera się w niej gniew.
- Posłuchaj - zaczął podchodząc do niej. - Martwię się, ok? - spojrzał jej w oczy i Rose już wiedziała, że powoli zaczyna mięknąć.
- Nic mi nie będzie, ok? Naprawdę.
- Mogę iść z wami? - spytał Connor ponownie patrząc na dziewczynę. Lily i James wyraźnie kiwali przecząco głową, jednak Krukonka ich nie słuchała.
- No jasne! - odpowiedziała od razu i uśmiechnęła się lekko. Nie potrafiła odmówić Connorowi.
- A więc... - zaczął mówić chłopak. - W którą stronę idziemy?
- W lewo - oznajmili w tym samym czasie Rose i James. Rzucili sobie przelotne spojrzenie i ponownie odwrócili głowy.
- Wy idziecie w lewo, a my w prawo! - zarządziła szybko panna Potter i ponownie ruszyła z Krukonem przed siebie. Rudowłosa nawet nie protestowała, bo zaczęła zastanawiać się nad czymś innym. Czy Lily podobał się Connor?
- Ruszaj się, Weasley - warknął Gryfon wyrywając tym samym  dziewczynę z zamyślenia.
- Może trochę spokojniej, co?! - odkrzyknęła doganiając go.
- Jesteś beznadziejna - zaśmiał się sarkastycznie, czym oczywiście doprowadził Rose do białej gorączki.
- O co Ci znowu chodzi?!
- Kiedy Smythe się pojawia, ty zachowujesz się jak kompletna idiotka! Nie widzisz tego, że nas podsłuchiwał i bezceremonialnie wdarł się do naszej paczki?!
- I co z tego?! To ty robisz z wszystkiego problem! Przestań się tak zachowywać! - warknęła uderzając go w ramię. Miała po dziurki w nosie jego dzisiejszego zachowania.
- Daj mi spokój! - rzucił sucho i skręcił w boczny korytarz, a po sekundzie siarczyście zaklął. Krukonka podbiegła w jego stronę i zauważyła, że chłopak uderzył w ścianę. Nie mogła powstrzymać lekkiego uśmiechu, który cisnął jej się na usta. Po chwili jednak się opamiętała, bo przypomniała sobie, że jest na niego zła.
- Świetnie! Ślepy zaułek! - warknął podnosząc się z ziemi.
- To twoja wina!
- Mogłaś iść sobie w prawo razem z tamtym idiotą, a nie łazić za mną! - prychnął James.
- Przestań odwracać kota ogonem!
- Nic nie trzeba byłoby odwracać, gdyby twój przygłupi przyjaciel nie polazł za nami na błonia!
- Przestań! - zaperzyła się rudowłosa i odwróciła plecami w stronę Gryfona. Wzięła kilka głębokich wdechów i zaczęła rozmyślać nad tym, jak przejść dalej.
- Tu musi być jakieś wyjście... - brunet zaczął mamrotać pod nosem, a dziewczyna starała się go ignorować. Po chwili jednak nie mogła się powstrzymać i rzuciła swoje trzy grosze.
- No co ty nie powiesz?!
- Możesz się na chwilę przymknąć, Weasley?! Próbuję coś wymyślić!
- Coś słabo ci wychodzi!
- To idź i poszukaj sobie swojego chłopaka i daj mi wreszcie święty spokój! - Rose drgnęła lekko słysząc słowo ''chłopak'', jednak zaraz się opanowała i zrobiła kilka kroków do przodu. Nie miała zamiaru odpowiadać na tą idiotyczną zaczepkę. Oparła się o ścianę, która pod wpływem jej ciężaru zaczęła się przesuwać.
- Chyba znalazłam wyjście.

~~*~~

5 komentarzy:

  1. Ciekawie sie zapowiada! <3 xxx

    http://veronicas-veronicass.blogspot.no/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że odpisuję dopiero teraz... Cieszę się, że rozdział się podoba! :)
      A na twojego bloga już zaglądałam i pewnie jeszcze nie raz to zrobię ;)

      Usuń
  2. Ciekawe, nie powiem ciekawe...A już się zniechęciłam, kiedy pozmieniałaś wiek postaci! Mam tylko jedno zastrzeżenie: Rose w wieku 16 lat mogła być prefektem, a nie prefektem naczelnym.
    Zapraszam do mnie!
    rozdzielonetrio.blogspot.com
    Maquarella

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj to akurat mój błąd, więc dziękuję za zwrócenie uwagi.
      I bardzo się cieszę, że mimo wszystko zaczęłaś czytać ;)

      Usuń
  3. Pozdrawiam i zapraszam :)

    Ogłoszenia Radom

    OdpowiedzUsuń